Rolnicy coraz częściej ogłaszają w lokalnych gazetach sprzedaż prosiąt. Na brak klientów nie narzekają. - To jest tak, jak za czasów komuny: przysłali coś do sklepu i się wszyscy na to rzucili.
(…) Jak wyszło ogłoszenie, jeszcze nie zdążyłem wstać z łóżka, to już dzwonili - śmieje się rolnik, który już dwukrotnie poprzez ogłoszenia prasowe sprzedawał prosięta. Zwierzęta te przede wszystkim nabywają hodowcy, którzy nie mają macior. - Bo to są wszystko koszty. (…) Trzeba maciorę pokryć, później nie wiadomo, ile i w jakim stanie urodzą się prosięta. A jak ktoś już dostanie zahartowane zwierzę, to wie, co ma - uważa. Handluje zwierzętami od 15 kg do 24 kg. - Klient przyjeżdża. Jak mu pasuje i sztuka, i cena, to bierze. Ale nie jest pewne, że jak ktoś zadzwoni, to od razu transakcja jest zawarta, bo prosięta się nie podobały, bo było za drogo - opowiada. Za kilogram bierze od 9,50 zł do 10 zł. - Najlepiej prosięta idą jesienią i zimą. (…)
Tucznik musi rosnąć 3-4 miesiące, to do świąt wielkanocnych urośnie, a wtedy jest wyższa cena - opowiada rolnik.
Inny hodowca podaje kolejną przyczynę dużej ilości ogłoszeń w gazetach. - Nie ma targowisk to jeśli rolnik chce sprzedać, to zostaje gazeta - tłumaczy gospodarz z powiatu pleszewskiego.
Podkreśla, że on na klientów też nie narzeka. - Jak ten pierwszy, co dzwoni, zamawia, to kolejni już nie dostaną. (…) Jak ktoś dzwoni, to mówię: przyjedź, zobacz, uzgodnimy cenę, wpłacisz wadium i wtedy wiem, że ta osoba kupi - opowiada rolnik. Cenę prosiąt uzależnia od cen tuczników. - Jak gwałtownie tuczniki spadają, to wiadomo, że prosięta są tańsze - tłumaczy. W połowie listopada za 25-kilogramowe prosię dostał 170 zł. - To jest taka przyzwoita cena. Nie ma dużego zarobku, bo koszty pasz są wysokie. (…) Kiedyś tona paszy kosztowała 700 zł, teraz trzeba dać 1.400 zł, a cena za tucznika jest taka sama jak 10 lat temu, czasami nawet niższa - wyjaśnia hodowca.
(abi)