Dobry interes ubili rolnicy, którym udało się sprzedać słomę na początku żniw. Jeszcze więcej zarobią ci bardziej cierpliwi.
„Sprzedam słomę” – od ogłoszeń o tej treści aż się roiło w ostatnich tygodniach w lokalnych gazetach. Największy bum można było obserwować na początkużniw. Być może niektórzy rolnicy zbierając plony, uznali, że w tym roku nie będzie zbyt dużo słomy, bo oziminy raczej nie dopisały. A właśnie te zboża charakteryzują się długimi łodygami. Poza tym coraz powszechniej stosuje się odmiany o bogatszym kłosie, ale krótszej słomie. Rolnicy, którzy nie posiadają zbyt dużej powierzchni gruntów, a zajmują się hodowlą zwierząt, podjęli decyzję o tym, by jak najszybciej się w słomę zaopatrzyć. Korzystają z tego osoby nastawione na produkcję zbóż.
- Posiadam grunty rolne, ale nie hoduję wielu zwierząt i nie potrzebuję wszystkiej słomy, dlatego ją sprzedaję - tłumaczy Mateusz Kraszewski z Michałowa (powiat gostyński). Przyznaje, że w tej sprawie dał dużo ogłoszeń do gazety, ale raczej z mizernym skutkiem. Dlaczego? - W ostatnim czasie cenami nie odpowiadała - informuje. Jeszcze wiosną i na początku żniw za jeden balot można było uzyskać 80 zł. Jednak z biegiem czasu wartość słomy spadała. Obecnie balot można kupić za 40 zł. I dla wielu posiadaczy nadmiernych ilości słomy pojawia się pytanie: czy pozbyć się jej natychmiast, ale za niższą kwotę, czy może sprawę odłożyć na „lepsze czasy”? - Bardziej się opłaca poczekać do zimy, kiedy będą wyższe ceny. W ubiegłą zimę balot kosztował nawet 100 zł - stwierdza Mateusz Kraszewski. Podobnego zdania jest Piotr Maćkowiak z Drogoszewa (powiat gostyński).
- Pewną część słomy sprzedałem miesiąc temu. A to, co mi zostało, zmagazynowałem sobie i będę czekać do jesieni. Taka jest tendencja, że jeśli jest dużo słomy, jak w żniwa, jej cena idzie w dół, a zimą wzrasta - przekonuje. Dodaje, że z przechowaniem słomy raczej nie ma problemów. - Można ją przecież trzymać w stogach - stwierdza.
Jego zdaniem, rolnicy, którzy decydują się na natychmiastową sprzedaż, potrzebują jak najszybciej pieniędzy bądź robią to „dla spokojnej głowy”. Według Longina Nowackiego z Godurowa (powiat gostyński) bezpieczniej jest wcześniej pozbyć się towaru, którego się nie zużyje. Rolnik z Godurowa ogłoszenie do gazety dał jeszcze na końcu sierpnia. - Do zaoferowania mam 150 balotów słomy z pszenżyta. Może i zimą będzie cena wyższa, ale strach się pojawia, że ktoś może mi peta podłożyć - ujawnia swoje obawy.
Kilka sztuk balotów do sprzedaniamiał także rolnik z Gizałek (powiat pleszewski). Jego klientami byli rolnicy z okolic Krobi w powiecie gostyńskim. - Interes się kręci. Jeden kupuje, a drugi sprzedaje. Mamy tutaj lżejsze ziemie i siejemy żyto, które ma krótkie łodygi. Natomiast w tamtych stronach raczej sieją zboża zimowe, takie jak jęczmień, który daje mało słomy. Dlatego byli zainteresowani kupnem - kwituje. Jednym z rolników, który z kolei skupuje słomę jest Mariusz Jędryczka z Ziółkowa (powiat gostyński).
- Co roku się w nią zaopatruję, ale nie w takich ilościach, jak teraz. Wynika to z dwóch przyczyn: niższe plony ozime i zwiększenie hodowli zwierzęcej - tłumaczy. Stwierdza, że na jak najszybsze kupno około 400 balotów zdecydował się z powodu kosztów, które z biegiem czasu będą wzrastać. - Poza tym sam sobie prasowałem. Brałem słomę z pnia - informuje. Za jedną sztukę zapłacił od 20 do 30 zł. Po towar jeździł ponad 80 kilometrów na Dolny Śląsk. Dlaczego aż tak daleko? - Na pewno lepiej wyszedłem na tym, niż gdybym tutaj kupował. Mam obszerne przyczepy i byłem w stanie zabrać na jeden raz dużą ilość balotów - objaśnia.
Mariusz Jędryczka jest zdania, że ceny produktów rolnych tego typu na Dolnym Śląsku są niższe, niż w Wielkopolsce. - Jest to związane z faktem, że tam nie hodują trzody i bydła, tylko „jadą” na samej ziemi. Sprzedają zboże i słomę. U nas są duże obory i fermy świń, dlatego jest zapotrzebowanie na słomę. W poprzednich latach niepotrzebną słomę trzaskali sieczkarnią, a w tym roku, z tego względu, że znaleźli kupców, sprzedają ją - mówi rolnik z Ziółkowa.
JOANNA LEŚNIEWSKA,
dyrektor biura Krajowej
Federacji Producentów Zbóż
Jeśli chodzi o jakość tegorocznych zbiorów zbóż, w stosunku do roku ubiegłego, jest zdecydowanie lepsza. Trudno nam jednak szacować zbiory i średnie plony dla poszczególnych gatunków, ponieważ musimy poczekać do końca żniw, gdyż część zbóż pozostaje jeszcze na polach.
Dorota Jańczak