Około 15 groszy za kg ziemniaków otrzymują rolnicy po tegorocznych
zbiorach. Plantatorzy biją na alarm, że w sklepach konsumenci
płacą za nie od 600 do 800 procent więcej. Minister rolnictwa Stanisław
Kalemba bezradnie rozkłada ręce i mówi, że dopiero niedawnoobjął stanowisko.
Eksperci szacują, że ceny skupu wczesnych ziemniaków jadalnych w porównaniu z ubiegłorocznymi spadły o około 50 procent. Dlaczego? - To wynika przede wszystkim z korzystnej pogody dla wegetacji roślin. W Wielkopolsce produkcja rolnicza zwykle jest limitowana niedoborem wody. W tym roku było jej wystarczająco dużo i w związku z tym mamy bardzo dobre zbiory oraz plony roślin okopowych i warzyw - wyjaśnia Kornel Pabiszczak z działu ekonomiki i marketingu Wielkopolskiej Izby Rolniczej w Poznaniu.
Rolnicy przekonują, że na początku sierpnia ziemniaki sprzedawali po 10 groszy, a w sklepach konsumenci płacą za nie od 60 groszy do 1 zł za kg. - To jest 600-800 procent wyżej, czyli to jest taka niesprawiedliwość społeczna - mówi Roman Kałużny z Komitetu Protestacyjnego Rolników Producentów Warzyw Nowe Skalmierzyce (powiat ostrowski), który na początku sierpnia przed budynkiem Starostwa Powiato wego w Ostrowie Wielkopolskim przeprowadził pikietę przeciwko zbyt niskim cenom kartofli. Rolnicy rozważali akcję protestacyjną w czasie Dożynek Wojewódzko- -Diecezjalnych, która miała polegać na przywiezieniu do Ostrowa Wielkopolskiego 1.000.000 kg ziemniaków. Ostatecznie wycofali się z niej po tym, jak poseł PSL Piotr Walkowski i jednocześnie prezes Wielkopolskiej Izby Rolniczej zagwarantował, że na XIX Krajowe Dni Ziemniaka do Marszewa przyjedzie minister rolnictwa. Szef resortu spotkał z plantatorami ziemniaków i przedstawicielami firm nasiennych z województw: wielkopolskiego, łódzkiego i podlaskiego. Tłumaczył, dlaczego, jego zdaniem, polscy producenci ziemniaków mają problem ze zbyciem na rynek zachodni swojego produktu. - Trzeba przyznać, że podstawowym problemem są tutaj ograniczenia w eksporcie ziemniaków na rynek europejski, związane z tym, że nasze pola dotknięte są bakteriozą. Na 1106 zbadanych próbek, aż 908 ma pozytywny wynik. Dlatego trzeba wypracować odpowiedni program walki z bakteriozą i przez lata go realizować. Może to nam zająć kilka lat - mówił Stanisław Kalemba. Rolnicy nie zgadzają się z wyjaśnieniami ministra. - Mamy dowody, że Egipt, który dostarcza kartofle na rynki europejskie, nie musi się okazywać dokumentami, że jest wolny od choroby, a jest nią bardziej zagrożony niż Polska - komentuje Roman Kałużny.
Eksperci zauważają, że Polska nigdy nie była znaczącym eksporterem warzyw. - Część trafiała za wschodnią granicę, ale to są bardzo trudne rynki. Rosja stawia bardzo wysokie i nie zawsze racjonalne wymagania fitosanitarne. Broni się przed dostępem naszych produktów na swoje rynki, Zachód ma swoją własną, bardzo wysoką produkcję i jeszcze chciałby coś u nas ulokować - uważa Kornel Pabiszczak.
Minister namawiał rolników, aby tworzyli grupy producentów, a wtedy łatwiej będzie im negocjować z podmiotami skupującymi od nich produkty. - Powiem odważnie, jakie ja widzę rozwiązanie tej sytuacji. Jak nie zorganizujemy rolników w grupy producentów bądź jeśli nie wrócimy do sprawdzonej na świecie formy opartej na spółdzielczości, to będzie nam bardzo trudno. Solo żaden rolnik sobie nie poradzi i to jest największe wyzwanie - podkreślił minister. Jednocześnie zapowiedział, że w październiku przeprowadzi w resorcie naradę w sprawie utworzenia programu do walki z bakteriozą, w której będą uczestniczyć naukowcy, inspektorzy, a także przedstawiciele rolników
Gospodarz z Nowych Skalmierzyc wskazuje, że po akcji protestacyjnej i spotkaniu z ministrem część firm skupujących kartofle podniosło ich ceny o 5 groszy na kg. - Gdyby tego spotkania nie było, to nie wiem, czy ktoś w Warszawie dowiedziałby się, jaka jest sytuacja - mówi Kałużny. Zaznacza, że niebawem na kłopoty ze zbyciem sadzeniaków będą się skarżyły firmy nasienne. - Jak my nie zarobiliśmy na jadalnym ziemniaku, to jesienią problem mają następni, bo kto kupi sadzeniaki od 1.200 zł do 2.000 zł za tonę? Jak nie mamy pieniędzy, to my nie kupimy i będziemy sadzili stare barachło - przekonuje Roman Kałużny. Oprócz ziemniaków rolnicy skarżą się na niskie ceny warzyw.
- Wszyscy plantatorzy podkreślają, że ceny pomidora utrzymują się na tym samym poziomie od 10 lat, a nawet spadają. W 1996 roku pomidor kosztował 46 groszy za kg, a dzisiaj jego cena waha się od 30 do 40 groszy. Niektórzy rolnicy już rozważają zaprzestanie produkcji tego warzywa, bo ile można dokładać. Środki ochrony roślin poszły nieporównywalnie do góry - mówi Krzysztof Szyszka, prezes Zrzeszenia Producentów Owoców i Warzyw Pomwitrus w Kotlinie (powiat pleszewski). Podkreśla, że nawet grupie producentów trudno jest wymóc podwyżkę cen skupu warzyw. - Chłodnie i zakłady przetwórcze mówią, że „jeżeli mają podnieść ceny, to wolą ich nie kupić” - zaznacza szef producentów z powiatów: jarocińskiego, pleszewskiego, kaliskiego i krotoszyńskiego. Sygnalizuje, że w ciągu 7 lat ilość plantatorów zmniejszyła się o 70.
Elżbieta Rzepczyk