Do redakcji „Wieści Rolniczych” zwrócił się rolnik z Panienki (powiat jarocinski). Lesław Posłuszny twierdzi, że z 5 hektarów buraków cukrowych, które zasiał w Górze, „wypadł” mu około 1 ha. W jego opinii zdecydowana część roślin wymokła, bo urządzenia drenarskie na polu są niesprawne, a pozostałe plony zniszczyła zwierzyna leśna. - Byłem w spółkach w mleczarni. (Związek Spółek Wodnych w Jarocinie mieści się w budynku mleczarni - przyp. red). Nigdy nie zastałem szefa. Zawsze rozmawiałem z jakąś panią. Cztery razy zostawiłem adres oraz telefon i nikt się nie odezwał. Coś jest z tymi drenami i ta sytuacja powtarza się od kilku lat - opowiada nasz czytelnik. Obawia się, że w związku ze stratami, jakie poniósł, nie wywiąże się z umowy, którą zawarł z Pfeifer und Langen Polska S.A. - Muszę odstawić 240 ton buraków. Jak hektar mi „wypadł”, to skąd je wezmę i na pewno dostanę jakąś karę, że limit nie jest wyrobiony - mówi rolnik. Przekonuje, że rocznie płaci 21 zł z ha do spółki wodnej. - Moim zdaniem te składki, to nic innego jak haracz. Nie wiem, płacimy chyba na wypłaty dla pracowników spółki, a nie żeby było coś zrobione. Może to nie są duże pieniądze, ale jak nie będą ich pobierali, to będę wiedział, że mam sobie wynająć fachowca, który to naprawi - utyskuje gospodarz.
Gerard Talaga, prezes Zarządu Spółek Wodnych w Jarocinie jest zaskoczony zarzutami rolnika. Co więcej, twierdzi, że pierwszy raz o nich słyszy. - Dziwię się, że dzwoni do gazety, a nie do nas. Zawsze ktoś z pracowników jest w biurze i na pewno przekazałby informację mi lub kierownikowi - mówi Talaga. Wyjaśnia, że w każdej miejscowości spółka wodna ma przedstawiciela, z którym członkowie mogą się kontaktować i zgłaszać swoje problemy.
- W ramach posiadanych środków możemy wykonać pewne prace - dodaje prezes jarocińskich spółek.
Lesław Posłuszny nie może też wywalczyć rekompensaty za zniszczone uprawy przez zwierzynę leśną. - Zawsze piszę o odszkodowanie, ale nigdy niczego nie dostałem. W tym roku już chyba z pięć razy dzwoniłem, aby przyjechali i oddali jeden strzał, żeby wystraszyć tę zwierzynę, ale nie doczekałem się. Jak nie woda, to zwierzyna niszczy buraki - ubolewa rolnik. Przedstawiciel koła łowieckiego „Ostoja” w Jaraczewie (powiat jarociński) twierdzi, że sarny zniszczyły buraki w niewielkim stopniu. Według myśliwego wiosną była niesprzyjająca aura i rośliny nie wzeszły.
- Rolnikowi buraki po prostu nie wzeszły, a teraz próbuje uzyskać odszkodowanie od koła łowieckiego. Byłem na polu i oglądałem, od zwierzyny jest nieznaczne uszkodzenie - uważa Jerzy Kozal, skarbnik koła „Ostoja” w Jaraczewie.
(era)