W województwie kujawsko-pomorskim, w okolicach Rypina funkcjonuje prężna Spółdzielcza Grupa Producentów Trzody Chlewnej, która skupia 16 rolników. Poniżej prezentujemy sylwetki dwóch członków grupy – Mirosława Kowalskiego i Ryszarda Kruzińskiego
Spółdzielcza Grupa Producentów Trzody Chlewnej to duże korzyści dla rolników. Jak potwierdzają gospodarze – Mirosław Kowalski (wiceprezes) i Ryszard Kruziński, organizacja umożliwia im osiągnięcie opłacalności. Tym bardziej, iż wszyscy członkowie grupy hodują trzodę o zbliżonej wysokiej mięsności na średnim poziomie 58 proc. To dobry wynik, pozwalający na osiągnięcie satysfakcjonującej ceny, dlatego też rolnicy nie narzekają na brak sprzedaży. Raz w tygodniu do każdego z nich przyjeżdża transport po odbiór tuczników, płatność za towar odbywa się regularnie, bez opóźnień. Mało który hodowca może pochwalić się takimi dobrymi relacjami z odbiorcami.
Konsolidacja w grupie producenckiej daje też inne korzyści. Wspólne kupowanie nawozów i innych środków produkcji rolniczej pozwala na negocjacje cenowe. A co ważniejsze, grupy producenckie mogą ubiegać się o dofinansowanie z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, co z resztą zrobiła organizacja z okolic Rypina.
Grupa sprzedaje rocznie w sumie około 13 tysięcy tuczników rocznie. Jak potwierdzają rolnicy, cena jest satysfakcjonująca. Wyższa niż ta, którą podają notowania giełdowe. A wszystko dlatego, że w grupie (szczególnie o tak wysokiej i zbliżonej mięsności) jest lepiej. 5% ze sprzedaży trafia na wspólne konto. Pozwala to na podejmowanie inwestycji, tak jak ta związana z biogazownią, w którą zrzeszeni rolnicy zainwestowali miliony złotych. I niestety, mimo, iż wszystkie znaki na niebie i ziemi mówiły, że to pomysł dobry, plany pokrzyżował brak ustawy o odnawialnych źródłach energii. Z niepokojem czekają na nią nie tylko hodowcy z Rypina. To problem wielu…
Mirosław Kowalski, od niedawna wspólnie z córką Justyną, prowadzi 120-hektarowe gospodarstwo specjalizujące się w hodowli trzody chlewnej w cyklu zamkniętym, na głębokiej ściółce. Poza świniami gospodarze ze wsi Sadłowo Rumunki uprawiają pszenicę, rzepak, kukurydzę.
Hodowlę trzody rolnik wraz z rodziną zaczynał 14 lat temu. Wówczas posiadał 60 macior. Ceny okazały się na tyle korzystne, że gospodarz postanowił dobudować kolejną chlewnię i powiększyć stado do 100 macior. Jak twierdzi, był jednak świadkiem i poniekąd ofiarą zjawiska „świnia na huśtawce”, czyli stałe i naprzemienne wzrosty i spadki cen. Udało mu się przetrwać, bo zawsze miał swoje zboże. Dzięki nowoczesnym urządzeniom, takim jak silosy paszowe BIN, mógł sam wytwarzać paszę dla zwierząt, dokupując jedynie soję, białka i prefiksy.
Obecnie Mirosław Kowalski hoduje krzyżówki świń białych z zachodnim rodowodem. Posiada 5 knurów i 100 macior. Rocznie sprzedaje około 2000 tuczników.
Unijne wsparcie
Rolnik pytany o to, jakie maszyny posiada bez wahania odpowiada – wszystkie, które są nam potrzebne! Pierwszy kombajn New Holland przy wykorzystaniu środków unijnych został kupiony w 2005 roku. Przy dobrej koniunkturze rynkowej pojawił się cały nowoczesny park maszynowy – ciągniki o różnej mocy, ładowarki, rozrzutniki, zbiorniki na gnojowicę, , silosy BIN i wszystko inne, co ułatwia pracę.
Kowalski stosuje kwalifikowany materiał siewny i korzysta z dopłat, których udziela Agencja Rynku Rolnego.
Opłacalność…
Mogłoby się wydawać, że hodowla trzody chlewnej to bardzo opłacalny biznes. Owszem, ale przy starannym planowaniu, przewidywaniu sytuacji rynkowej. Jak twierdzi Mirosław Kowalski, gdyby nie prowadził produkcji zbożowej i musiał kupić paszę – opłacalność byłaby znikoma.
Podczas tegorocznych żniw zebrał po 9 ton z hektara pszenicy, zbiory rzepaku były równie udane. To pozwala na dużą samodzielność i lepszą opłacalności w produkcji zwierzęcej.
Bez gwarancji
Co tydzień do gospodarstwa rodziny Kowalskich przyjeżdża lekarz weterynarii, który opiekuje się stadem. Ogląda wszystkie zwierzęta, szczepi je, bada ciąże i sprawdza pokrycia. Ale to i tak nie daje pełnej gwarancji, że nagle zwierzęta nie zachorują.
Co gorsze, stada są nie ubezpieczone. Żadna z firm nie chce podjąć się tego ryzyka…
Co dalej…
Mirosław Kowalski spośród 120 hektarów, na których gospodaruje, na własność posiada 80 ha. Reszta planowana jest do wykupu. Ale już nie przez niego. 53-letni hodowca zaznacza, że niedługo chce przekazać gospodarstwo córce. Chce, aby teraz to córki rozwijały agrobiznes, planowały swoją karierę w gospodarstwie. A Mirosław Kowalski wraz z żoną Marzeną będą dostatnie przyglądać się ich poczynaniom, będąc jednocześnie udziałowcami spółki Wiatrak handlującej energią elektryczną.
Kto ma owce, ten ma…
Ryszard Kruziński mieszka wraz z żoną, dwoma córkami i synem w miejscowości Okonin. Do roku 1990 gospodarz specjalizował się w chowie owiec – jagnięcina na eksport i wełna owcza były wówczas w cenie. Na początku lat 90. opłacalność zmalała, a rolnik postanowił zmienić profil produkcji i powrócił do hodowli trzody chlewnej, która już kiedyś była w gospodarstwie.
Obecnie gospodarz posiada około 100 loch w cyklu zamkniętym. Wspólnie z synem Michałem gospodaruje na 120 hektarach, na których uprawiane jest na zasadzie płodozmianu około 50 ha kukurydzy na ziarno i zboża, 20 ha rzepaku. Jak podkreśla rolnik, na słabych glebach występujących w okolicy dobrze przyjęła się kukurydza, która plonuje od 12-15 ton.
Ryszard Kruziński w hodowli posiada system bezściółkowy, na rusztach, co wyróżnia gospodarstwo spośród innych. Jako pierwszy rolnik z okolicy zastosował tę metodę i nie żałuje. Przynosi to wiele korzyści, między innymi mniej chorób grzybowych, łatwiejsze zachowanie higieny i zniwelowanie zapachu. Dla prosiąt przygotowane są specjalne maty grzewcze wtopione w beton. Wystarczy, że rolnik ustawi czas i temperaturę grzania dogodną dla zwierząt. Jak twierdzi, to przynosi duże oszczędności – jak prosięta się położą na matę ta sama utrzymuje ciepło. Wyjątkiem są maciory, które jako jedyne są przetrzymywane na głębokiej ściółce.
Gospodarze z Okonina również nie narzekają na opłacalność ze względu na własną uprawę zbóż przeznaczonych na paszę. Jak podkreślają, specjalnie z myślą o prosiętach część kukurydzy jest suszona, gdyż młode potrzebują paszy skondensowanej.
Unijne środki
Ryszard Kruziński wraz z synem chętnie korzysta ze wsparcia z Unii Europejskiej. Jak wspomina gospodarz – jako jedni z pierwszych rolników w okolicy skorzystali z programu Sapard na zakup zbiornika do gnojowicy. Dziś środki unijne wykorzystują niemalże maksymalnie. Dzięki temu w codziennej pracy służą im nowoczesne maszyny – kombajn, ciągniki o różnych mocach (m.in. Case, John Deere, New Holland), agregaty uprawowe, a także siewniki do kukurydzy i wiele innych.
Gospodarze nie korzystają z silosów zbożowych do przechowywania ziarna. Wykorzystują w tym celu swoje własne magazyny, m.in. piwnice i strychy, o dużej pojemności. Z dbałości o jakość ziarna rolnik przystosował pomieszczenia, montując w nich chociażby wentylatory, które nie dopuszczają do powstawania wilgotności.
Głowa i szyja…
Ryszard Kruziński podkreśla, że sam nie dałby rady poprowadzić gospodarstwa. Doskonale sprawdza się tu powiedzenie – mężczyzna to głowa, kobieta szyja… Nie można oczywiście pominąć dzieci, które są bardzo zaangażowane w życie gospodarskie. Wbrew pozorom nie tylko syn – następca, ale także i córki.
Nowa Wieś Europejska, 115